środa, 9 stycznia 2013

Czarny przekładaniec

Czy pamiętacie jeszcze baśń Andersena "Nowe szaty cesarza"?  
Pewnego razu przybyło do cesarza dwu oszustów, którzy podali się za tkaczy i powiedzieli, że potrafią tkać najpiękniejsze tkaniny, jakie sobie można zamarzyć. Nie tylko wzór i barwy miały być niezwykle piękne, ale także szaty uszyte z takiej materii miały cudowną cechę: były niewidzialne dla każdego, kto nie nadawał się do swojego urzędu albo był głupi. Później oszuści ubrali cesarza w wykonane przez siebie niewidzialne szaty, a on krocząc w procesji słuchał jak wszyscy wokół mówili jakież to one są piękne, jaki mają wspaniały krój. Żadne szaty cesarza nie cieszyły się takim powodzeniem jak te właśnie.

No tak, pewnie sobie pomyślicie, a jaki to ma związek? Być może jest to dość odległe skojarzenie, ale takie ostatnio miałyśmy przemyślenia.
Zalewa nas fala bylejakości i miernoty w każdej dziedzinie naszego życia, a w tym tyglu zupełnie znika to co piękne, wartościowe i solidnie wykonane.
Wszyscy mówią, że coś jest piękne, no to wypada powiedzieć tak samo. Własne zdanie inne niż ogółu wymaga nie lada odwagi.

Jako że bardzo lubimy eksperymentować, dzisiaj chcemy pokazać nasz pomysł połączenia techniki kumihimo i beadingu. Do zrobienia bazy bransoletki wykorzystałyśmy czarny, cieniutki sznurek satynowy o delikatnym połysku. Część centralna wykonana jest z czarnych koralików Toho różnej wielkości i różnej fakturze oraz matowych białych i srebrnych.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz